Work-life balance mam, gdy dzieci są w drugim pokoju — różnice w pracy zdalnej mamy i taty
Jeśli jesteś pracującą zdalnie mamą albo tatą na home office z pewnością wiesz, że praca zdalna z dzieckiem na ogół nie przypomina lansowanego przez influencerów siedzenia z komputerem pod palmą. Ba, często przywodzi raczej na myśl stan po katastrofie naturalnej. Często tylko jedno z rodziców pracuje zdalnie jednocześnie, opiekując się maluchem (lub kilkoma), ale zdarza się, że zarówno mama, jak i tata dzielą trudy pracy z domu. Czy rodzice równo podchodzą do opieki nad maluchami w domowym biurze?
Jestem mamą dwójki chłopaków w wieku 6-8 lat i niespełna rocznej córki. Od prawie dwóch lat pracuję zdalnie. Mój mąż pracuje głównie z biura, ale od czasu do czasu przenosi się z komputerem do domu. Przekonaj się, jak wygląda nasza praca zdalna.
Zalety i wady pracy zdalnej z dzieckiem
Jak z pewnością zdajesz sobie sprawę, praca zdalna z dzieckiem ma tyleż zalet ile wad. W niektórych zawodach (szczególnie wśród freelancerów) można liczyć na elastyczne godziny pracy. Dzięki temu można zrobić sobie przerwę, kiedy dzieci potrzebują więcej uwagi.
Decydując się na pracę z domu, nie musisz się też martwić chorobą, świętami i innymi dniami, w które normalnie trzeba zapewnić dzieciom dodatkową opiekę (ale z drugiej strony jeśli nie pracujesz na UoP, nie weźmiesz zwolnienia lekarskiego, żeby w pełni poświęcić czas maluchowi.
Istotna jest także kwestia wypłaty. Dzięki pracy zdalnej z dzieckiem całe wynagrodzenie jest dla Ciebie. Nie wydajesz kroci na opłacenie żłobka lub opiekunki. Szczęśliwi są ci, którym udało się złapać miejsce w publicznej placówce. U nas na całą gminę, nie ma ani jednego takiego przybytku, więc jeśli zarabiasz ok. 3000 zł netto, to połowa tej kwoty na dobrą sprawę idzie na żłobek i niezbędne rzeczy (pieluchy, chusteczki, dojazdy itd.).
Kiedy pracowałam poza domem, miałam względny porządek. W końcu przez cały dzień nie było komu nabrudzić, a jak dzieciaki jadły śniadanie przed wyjściem, to zawsze zdążyłam rano zmyć albo rozwiesić pranie, no a teraz? Szklanki…czy ktoś może mi wytłumaczyć, dlaczego niektórzy za każdym razem, kiedy chcą się napić, biorą nową szklankę? Ogród to błogosławieństwo tylko, że nikt tu nie ściąga butów. Krótko mówiąc — praca zdalna z dzieckiem, to jeden wielki bałagan, a za każdym razem, kiedy wstaję np. do łazienki, zgarniam po drodze naczynia, ubrania, zabawki i w ogóle wszystko.
Praca zdalna z dzieckiem — mama vs. tata
Nie da się ukryć, że oboje mamy zupełnie inną definicję pracy zdalnej. Ja pracuję tak na co dzień. M. co prawda ma nadzieje przejść na model zdalny całkowicie, ale póki co, zdarza się to mniej więcej raz na miesiąc.
Jak już do tego dochodzi, to on ma tzw. work-life balance. Praca jest w jednym pokoju, a dzieci w drugim. Cały ten balans dopełniają słuchawki na uszach. Must have dla taty pracującego zdalnie — tak słyszałam. Ja mam za to work-life, ale bez balansu, bo ten pokój, w którym są dzieci, to salon, w którym jestem też ja. Ale to nie jedyna różnica.
Codzienna rutyna
Muszę przyznać, że M. potrzebuję 10 minut, żeby przygotować się do pracy. Szybki prysznic, kawa i już jest gotowy. U mnie to co innego. Bez porządnego śniadania padnę. Postanowiłam też, że najstarszego syna będę odprowadzać na autobus piechotą, więc na starcie tracimy te pół godziny. Kiedy to M. jest u steru, na przystanek młody zazwyczaj jedzie autem i wraca w sumie też. Oszczędność czasu, ale ja lubię mieć świadomość tego, że się poruszaliśmy.
Miejsce pracy
M. ma biurko poza salonem (pod schodami — jak Harry Potter). Jego domowe biuro musi być wyposażone w jeden element, bez którego pracy nie ma. A mianowicie wspomniane wcześniej słuchawki. Ja pracuję z salonu, a czyli z miejsca, w którym cała młodzież (a łącznie jest ich trójka) najczęściej spędza czas. Jak wyobrażam sobie pracę w słuchawkach, to wyobrażam sobie płonący dom, rany wszelkie i w ogóle totalną katastrofę.
Kiedyś natrafiłam na wpis blogowy taty pracującego z domu, który wymieniał różne rzeczy, o które warto zadbać, żeby w domowym biurze było wygodnie i praktycznie. Kiedy on wymieniał wygodny fotel, duży monitor…no i te słuchawki, ja zastanawiałam się co z (rozsądną!) dawką słodyczy i (odpowiednio wymierzonym!) czasem na granie na Xboxie. Na końcu dopiero rzeczony tata wspomniał, że owszem on pracuje z domu, ale żona nie pracuje i zajmuje się młodocianymi.
Przerwy i czas pracy
Moje doświadczenie w pracy zdalnej z dzieckiem to mnóstwo krótkich przerw, po których musisz od nowa zaczynać dane zadanie. Mamo, pić. Mamo, jeść. Mamo, nie mogę zdjąć kaloszy – to jest 20-minutowa przerwa na przeciąganie…dziecka. Właściwie to on się trzyma krzesła, a ja go ciągnę za buty (cholerne crocsy za ponad stówę). Ale ja cisnę, jak najwięcej do 16:00, a potem staram się wyłączyć. Mój mózg po tej godzinie nie pracuje.
Dla M. praca do północy to nic takiego. Jak czasem najdzie go taka fantazja, to idzie sobie podlewać kwiatki przez godzinkę, albo dwie, a nadrabia to w nocy. Cierpliwości i zapału to mu zazdroszczę. Jak jest coś do zrobienia, to pracuje tak długo, aż robota będzie skończona. Jak ja robię sobie chwilę bez komputera, to raczej staram się coś posprzątać. Moim celem jest odpoczywać po 16:00 (tzn. jeden dzień w tygodniu, bo w pozostałe dni każdy ma jakiś trening i wracamy właściwie dopiero koło 19:00)
Czy rodzice mogą wspierać się nawzajem podczas pracy zdalnej z dzieckiem?
Sądzę, że tak. Chociaż często irytują mnie te słuchawki, biurko z dala od dzieciaków, to jednocześnie moment, w którym M. bierze młodą pod pachę i idzie podlewać ogródek, to dla mnie chwile zbawienia. Tak samo, kiedy bierze chłopaków i idzie z nimi pograć w piłkę, a ja mogę w tym czasie rozwiesić pranie. Z drugiej strony, ja mu robię kawę i śniadanie, kiedy 10-ty raz idę nalać dzieciakom soku. Współpraca, harmonia, cierpliwość — dzięki nim praca zdalna z dzieckiem ma szanse powodzenia.