„Lazy girl job” – o „nowym” trendzie z nieprzemyślaną nazwą
Szeroko omawiany w ostatnich czasach trend lazy girl job ma kilka słabości:
- Po pierwsze, nazwę zwiastująca coś bardziej radykalnego, niż się pod nią kryje.
- Po drugie, zwolenników, którzy są przekonani, że możliwość wyboru własnej ścieżki kariery wymyśliła Zetka, która jest dobra w TikToka.
- Po trzecie, nie wszystkie Zetki do końca załapały, o co chodzi.
Zapnij pasy i jedziemy z tematem.
Czym jest trend „lazy girl job”?
Wszystko zaczęło się (tak naprawdę to nieprawda, ale o tym nieco później) od młodej użytkowniczki TikToka – Gabrielle Judge. Zanim uwierzysz, że TikTokerka buntuje młode pokolenie i tak już leniwych Zetek, pozwól mi przekonać cię o jednym:
Judge nie wymyśliła koła na nowo, ale nie jest roszczeniowym dzieciakiem, którego robią z niej niektóre media.
Dlaczego tak uważam? Na co dzień Judge tłumaczy młodym ludziom, na czym polega work-life balance i mówi jasno, że praca 3 godziny dziennie jest tak samo dobra, jak praca przez 8 godzin dziennie, ale wtedy, kiedy nam to odpowiada.
Gabrielle definiuje „lazy girl job”, jako takie zajęcie, w którym łatwo jest przejść na. „quiet quitting”, czyli zrezygnowanie z robienia w pracy więcej niż to jest wymagane przez pracodawcę.
Wybierz swoje podejście do kariery świadomie
„Lazy girl job” NIE oznacza nierealizowania swoich obowiązków.
Trzeba zrozumieć, że Judge nie promuje olewania obowiązków. Po prostu radzi, żeby znaleźć sobie pracę, która nie będzie wymagała brania na siebie dużo odpowiedzialności, stresu, pracy po godzinach. W polskich warunkach to może być po prostu praca dorywcza lub niepełnym wymiarze godzinowym – nikt nie każe Ci mieć super kariery. Jeżeli masz już mieszkanie i chcesz zarobić tylko na opłaty, jedzenie i przyjemności, to luzik.
Dookoła nas jest mnóstwo ludzi, którzy spędzają w biurach po ponad 40 godzin tygodniowo. Czy są z tego powodu szczęśliwi? Nie. Czy zarabiają tyle, ile chcą? Czasami. Czy są sfrustrowani? Często. Gabrielle zwraca uwagę na to, że nie musisz godzić się na to, żeby inni nazywali Cię leniem czy nazywali całe pokolenie nierozsądnym i nierobotnym, tylko dlatego, że oni zdecydowali się zbudować swoje życie wokół pracy, a Ty nie. Praca może być Twoim życiem, ale nie musi.
Słaba nazwa dla całkiem rozsądnego podejścia
Jednocześnie przeszkodą i ułatwieniem dla promowania podejścia do pracy, które przypadło do gustu Gabrielle, jest nazwa trendu. Termin pomógł w zwiększeniu medialnego zasięgu TikTokerki – głównie dlatego, że po prostu kojarzy się niezbyt dobrze, zwłaszcza starszym pokoleniom. Pierwsze co przyszło mi do głowy, kiedy zobaczyłam to nowe hasło, to rzeczywiście roszczeniowość, lenistwo i oczywiście, teraz kiedy wiem, o co chodzi, to wcale tak nie uważam, ale jednak… „Lazy girl job” nie wywołuje najlepszych odczuć.
Najwyraźniej nie wszyscy zrozumieli też przekaz. Kilka najświeższych artykułów, które czytałam na temat „lazy girl job” donosiło, że niektóre Zetki poniosło i zaczęły się chwalić, jak to udaje im się nie wywiązywać ze swoich obowiązków w pracy i nie ponosić za to odpowiedzialności. TikTokerka musiała nagrać filmik, w którym prosiła swoich odbiorców, żeby przestali postować w mediach społecznościowych, mówiąc, że lenią się w pracy i robić antyreklamę trendowi.
Nie branie na swoje barki pracy osób, które się nie wyrabiają, to nie zbrodnia
Gabrielle Judge nie wymyśliła nic nowego. W niektórych mediach eksperci przekonywali, że quiet-quitting jest nie fair wobec innych osób w firmie. Nie jestem do tego przekonana. Nagrodą dla pracowników, którzy pracują wydajniej od innych, zwykle jest dodatkowa porcja pracy. Czy to jest fair? Nie sądzę. Jeżeli ktoś pracuje w organizacji, którą ceni i z własnej inicjatywy chce dawać więcej, to super – radzę też pracodawcom docenić takie osoby (np. premią, dodatkowym urlopem, dofinansowaniem fajnego szkolenia). Na nikim jednak nie powinno wieszać się odpowiedzialności za to, że ktoś inny się nie wyrobił.
Podsumowując, młoda dziewczyna podpowiedziała, że jeżeli męczy się Twoja praca, możesz znaleźć taką, która nie będzie Cię męczyć, stresować i zajmować całego dnia. Dodała nawet, że znalezienie pracy z wystarczającym wynagrodzeniem nie jest wcale aż takie trudne. Oglądając filmiki Gabrielle, można ulec wrażeniu, że sukces jest taki prosty – wystarczy tylko uwierzyć. Tysiące użytkowniczek TikToka zaczyna wierzyć, że nie znalazły jeszcze swojej wymarzonej „lazy girl job”, bo nie potrafią dopieścić swojego CV. Można wtedy opchnąć im bootcamp z robienia CV z chatem GPT za 39 baksów i kasa się zgadza.
Nie wymyślajcie sobie nowych guru…